Pamiątki rodziny Kowal

Ignacy Kowal urodził się 14 sierpnia 1908 roku w Kaczanówce powiat Skałat, woj. tarnopolskie jako Katarzyna Kowal. Wiemy o tym z wpisu odwiedzającego stronę pana Mieczysława (zacytujemy przy wierszu „Prawdziwa historia wierszowa o ks. Wróblu”) oraz wspomnień pana Jana Przysiężnego. Katarzyna ukończyła siedmioklasową szkołę podstawową i 4 klasy szkoły austriackiej. Od dziecka miała inne zainteresowania niż dziewczynki w jej wieku. W wieku 20 lat przeszła operację zmiany płci i przyjęła imię Ignacy. Pozostała jemu jednak wrażliwość bardziej kobieca niż męska. Ignacy Kowal był miłośnikiem poezji, sam pisywał wiersze, bez przerwy czytał jakieś książki, prenumerował i zaczytywał się w dostępnej prasie.

Rodzice Katarzyny (Ignacego) Kowal

 

Wincenty Kowal

Agata Kowal z d. Szwed

Dzieci Wincentego i Agaty Kowal

Katarza (Ignacy)

   

Maciej Kowal

Anita Kowal

 

 

W Kaczanówce Ignacy Kowal mieszkał z rodzicami w posesji nr 506. W roku 1931 ukończono budowę nowego domu i zamieszkano w nim. To był adres Kaczanówka nr 587.

18 stycznia 1931 roku Ignacy Kowal wyjechał do Kanady.    

W 1946 roku przyjechał do Bobrzan z rodziną i tu się osiedlił.

Ożenił się z Ludwiką z domu Kozłowską (ur. 14.08.1919 r. – zm. 16.10.1989 r.).

Zmarł w Bobrzanach 22 czerwca 1975 roku i został pochowany na tamtejszym cmentarzu. Żona przeżyła go o 14 lat i jest pochowana na cmentarzu w Bobrzanach.  

Grób Ludwiki i Ignacego Kowala w Bobrzanach.

Ludwika Kowal z d. Kozłowska, żona Ignacego Kowala

Postanowiliśmy zachować od zapomnienia dwie pamiątki rodziny Kowal z czasów zamieszkiwania w Kaczanówce, pow. Skałat, woj. tarnopolskie.

Jest to zeszyt podpisany „Dni pamiętne w rodzinie Kowal, Kaczanówka, dnia 7 stycznia 1928 r.”.

oraz notesik zatytułowany „Zapiski domowe, Kaczanówka dnia 23 grudnia 1929 r.”. Oba są spisywane ręką Katarzyny (Ignacego) Kowala.

W zeszycie „Dni Pamiętne w rodzinie Kowal” znalazł się wybór pieśni, które podobały się Ignacemu. Ich słowa skrzętnie zapisywał równym, kaligraficznym pismem. Pieśni były znane, publikowane w prasie, którą czytywał Ignacy Kowal i zapewne śpiewane. Oryginalne melodie nie zachowały się w śpiewnikach i na IV Bobrzański Wieczór poświęcony Ignacemu Kowalowi do tekstów zostały dobrane muzyczne podkłady.

Galeria zdjęć kart zeszytu „Dni pamiętne w rodzinie Kowal, Kaczanówka, dnia 7 stycznia 1928 r.” z piosenkami.

Galeria zdjęć kart zeszytu „Dni pamiętne w rodzinie Kowal, Kaczanówka, dnia 7 stycznia 1928 r.” z wierszami własnymi Ignacego Kowala.

 

Transkrypcje utworów własnych Ignacego Kowala.

 
Ignacy Kowal – Wszystko miałem

Ignacy Kowal – Z żałobnej karty

Ignacy Kowal – Patrz drogie dziecię

Ignacy Kowal – Powinszowania na imieniny

Ignacy Kowal – Żurawie 

 

Druga pamiątka „Zapiski domowe, Kaczanówka dnia 23 grudnia 1929 r.” zawiera zapiski dotyczące codziennego życia na wsi. Są daty ocielenia się krowy, okocenia kozy, podziału mięsa z zabitej świni (nie stosowano sprzedaży a raczej wymianę towarową między sobą). Możemy dowiedzieć się, że w 1929 roku śnieg spadł 16 grudnia, wyrwanie zęba trzonowego kosztowało 5 zł a wysyłka listu to 50 groszy.

 

Galeria zdjęć kart z notesika „Zapiski domowe, Kaczanówka dnia 23 grudnia 1929 r.”.

Wśród pamiątek rodziny Kowal jest niezwykle rzadki dokument. Książeczka płatnicza podatku gruntowego ojca Ignacego,  Wincentego Kowala. Wpisy, potwierdzenia wpłat, do roku 1932, pieczątki można studiować w zachowanym dokumencie.

a tu powiększenie chyba znaczka skarbowego wydanego przez Polski Związek Przeciwgruźliczy w latach 1931-32.

Jest też karta wydana 17.04.1946 r. Ignacemu Kowalowi przez Ministerstwo Administracji Publicznej Państwowy Urząd Repatriacyjny na przejazd do Bukowiny Bobrzańskiej i uzyskanie ulgi w opłacie za przewóz mienia kredytowanej przez Państwowy Urząd Repatriacyjny.
Podpisana przez Ignacego Kowala dnia 23.04.1946 roku – ważna do 4.05.1946 roku.

Galeria innych pamiątek po rodzinie Kowal. Są w niej kopie listów jakie otrzymywał Ignacy (Katarzyna) od swojej siostry Anity, która wyjechała do Argentyny, koperta przesyłki z Wolnego Miasta Gdańsk z 4 sierpnia 1932 roku do Wincentego Kowala, wycinki z gazet z doniesieniami o osobach, które zmieniły płeć, przepis z gazety Niedzielnej z 1937 roku na prasowanie bielizny na sztywno, list z Argentyny z opisem zoo i inne.

 

Wzmianki wymagają wydarzenia z 20 lutego 1930 roku w Kaczanówce nazywane „rewolucją w Kaczanówce”. Wiemy o nich zarówno ze wspomnień pana Jana Przysiężnego, wspomnień mamy pana Jana Zygmunta jak i wpisu pana Eugeniusza oraz z notatek i wiersza napisanego przez pana Ignacego Kowala w zeszycie „Dni pamiętne w rodzinie Kowal”. Ten sam wiersz wkleił jako post pan Eugeniusz mający swoje korzenie w Kaczanówce.

Komentarz do wpisu o Kaczanówce:

Autor wpisu: Ja mam na imię Eugeniusz (ur. 1947), s. Stanisława Rosoła (1918 – 2007), s. Wojciecha i Heleny z d. Kowal, dla którego adresat tego wiersza był stryjem stryjecznym. Z bratem Michałem wydłużyliśmy nazwisko na Rosołowski.
Byłem prywatnie w Kaczanówce w 2003 r.

Opisane w wierszu zdarzenia miały miejsce w Kaczanówce, pow. Skałat. Sprawa była związana z proboszczem parafii św. Michała, ks. Szczerbowskim i wikarym tejże parafii, ks. Wojciechem Wróblem. Ks. Szczerbowski, w opinii parafian, zaniedbał sprawy duchowe i organizacyjne parafii, natomiast wszedł w bliskie kontakty z miejscowym dworem, który należał do Jaruzelskich: częste wizyty, karty, spotkania towarzyskie, być może także rzeczy mniej chlubne, co działo się za wiedzą parafian. Widział to także wikary i zwracał proboszczowi uwagę na ten temat, stając po stronie parafian. Po pewnym czasie sprawa stała się do tego stopnia drażliwa, że proboszcz postanowił pozbyć się niewygodnego wikarego. Użył swoich wpływów w kurii lwowskiej, dzięki czemu ks. Wróbel otrzymał polecenie przeniesienia do innej parafii. Parafianie postanowili bronić swojego wikarego, co doprowadziło do ostrych protestów. W rezultacie, na wniosek starosty powiatowego, interweniowało wojsko (KOP – Korpus Ochrony Pogranicza). W trakcie rozruchów zginęło kilka osób. Bodajże końcowy akt tych rozruchów jest opisany w tym wierszu. Krwawy protest parafian zachował się w pamięci mieszkańców Kaczanówki, jako „Rewolucja w Kaczanówce”. Po tych wydarzeniach, do parafii św. Michała przysłany został ks. Tadeusz Załuczkowski,  który „zagoił blizny” i bardzo dobrze zapisał się w pamięci mieszkańców. Adresatem wiersza jest Andrzej Rosół s. Stanisława. Oryginał przechowywała jego córka Janina.
W powyższej transkrypcji zachowano oryginalny tekst z pominięciem niektórych błędów ortograficznych.

Ten tekst to wiersz napisany przez pana Ignacego Kowala (Katarzynę Kowal) i wysłany do pana Andrzeja Rosoła. Oryginał tego wiersza znajduje się w zeszycie „Dni pamiętne w rodzinie Kowal” z datą 7 kwietnia 1930 roku.

Wielmożny Pan!
Andrzej Rosół
wieś i p. Kaczanówka p. loco k/ Podwołoczysk
Nadawca: K. Kowalska, w. Kowalewo

Prawdziwa opowieść wierszowa o ks. Wróblu.

Ksiądz Wróbel wikary modlił się w kościele

A na dworze wojska było bardzo wiele

A policja we drzwiach całą nockę stała

I ludzi z kościoła wciąż wywoływała

Aby szli do domu kościół opuścili

A księdza samego dla nich zostawili

Tylko nie wiadomo co uczynić chcieli

Ci faryzeusze i ci zwodziciele.

 

Sam ksiądz Kalinowski chodził w tajemnicy

Aby zabrać księdza od Boga Rodzicy

A kto tylko na dwór z kościoła wychodził

To go przywitali, że głowy nie podniósł

Tak bili kolbami aż się krew sączyła

Ta jedna ofiara Bogu miła była.

 

Jak kiedyś tu Szwedzi naszych przodków bili

Tak też Polacy to samo u nas powtórzyli.

Ksiądz nasz wikary modlił się do rana

Za tych napastników, o Matko Kochana

O Matko Najświętsza, daj im otrzeźwienie

Ażeby wiedzieli że są chrześcijanie.

O Matko Najświętsza przybądź nam w pomocy

Broń nas od katuszy w tej ostatniej nocy.

Wszak widzisz Ty Matko wszystkie nieprawości

Oni na nas tak napadli jak wilcy na kości

Tylko żreć nie mogli bo byli świadkowie.

A Matka Najświętsza zajęła się w sprawie

Zesłała nam z nieba stróża świętego

Ażeby obronił sługę Syna Swego

A Judasz Szczerbowski ze swojej wściekłości

To wszystko sprowadził dotarł nieprawości

Ks. wikary z ludźmi w kościele śpiewali

Ale ci kalwini nic się nie lękali

Chodzili szydercy i prześladowali

Czy by się udało to by go zabrali

Ale wierni ludzie nie odstępowali

Ażeby kalwini księdza nie zabrali

Bo on sobie na to też nie zasługuje

Że go pan starosta z wojskiem prześladuje

I tak Bóg ochronił aż do dnia białego

Ażeby aż we dnie wzięli sługę Jego

O godzinie szóstej odprawił Mszę Świętą

Za tych nieboszczyków pobitych złą ręką

Odprawił Mszę Świętą lecz bardzo żałosna

Że aż każdemu w sercu jak by rany wzniosła

Tak wszyscy płakali z żalu odmierali

Bo już ci kalwini na niego czekali

Jak kondukt odprawił i „Salve Regina”

Ze łzami na oczach, o Matko Jedyna

Wziął Monstrancję w ręce wyszli na podwórze

Ażeby wiedzieli, że jest sługa Boży

Ale ci katusi i tak się nie lękali

Nawet i przed Bogiem samym nie klękali

Oto w ten czas było prawdziwe pojmanie.

 

Zlituj się zlituj Miłościwy Panie

O furtko kościelna samaś świadkiem była

Jak go ta policja wkoło obtoczyła

O Matko Najświętsza, tak lud lamentował

Gdy go posterunek na drogę skierował

Tak go obtoczyli wkoło bagnetami

I tak prowadzili z swoimi bluźnierstwami

A wojsko co kościół był nim obtoczony

Jak dzikie tygrysy gdy są rozwścieklone

Tych ludzi co z księdzem wyszli na obchody

Gnali do kościoła jak owce do trzody

Na bagnety brali mało nie przebili

Ażeby się na to wszystko nie patrzyli

A ludzie upadli wszyscy na kolana

I z jękiem wołali, o Matko Kochana

Przybądź nam z pomocą aby ci tyrani

Krzywdy nie czynili nam na przywitanie.

Świętemu Franciszkowi głowę mu odbili

Obraz Matki Boskiej bagnetem przeszyli

Co dalej z nim było to tego nie wiemy

Bośmy tam nie byli bo nas nie puścili

Kolbami bili do aresztu brali

Razem z księdzem Wróblem przyaresztowali

Zawieźli w Tarnopol oddali w kryminał

Tam każdy od żalu łzami się zalewał

Jeszcze nikt nie słyszał jeszcze nikt nie wiedział

Żeby pasterz z owieczkami w kryminale siedział

Ksiądz Szczerbowski uciekł ze wsi do Mysłowy

A na ludzi zesłał kule i buki surowe

Ta pamięć o nas daleko się goni

A nam tych boleści to nikt nie pogoi

Będą się odnawiać te bolesne rany

Dopóki nie wróci nasz pasterz wybrany

  1. Wojciech Wróbel.

Ku niezapomnianej pamięci o ks. Wróblu

Napisała ten „Wiersz” w Kaчaнiвцi дня 8/II 1931. p. (podpis nieczytelny)

 

Tak to zostało opisane przez Ignacego Kowala:
Krwawe zajścia w Kaczanówce, dnia 31.03.1930 r. o godz.14-tej

Zabici:
Tadeusz Wiżman
Antoni Szubienik

Ranni:
– Franciszek Bogusz – ranny w brzuch, sześć dziur w kiszkach, zmarł 02.04.1930 roku w szpitalu w Skałacie
– Józef Bolenda – ranny w piersi
– Józef Burdziuczek- ranny w kolano
– Wojciech Tyrcz – ranny w rękę  prawą
– Katarzyna Rosół – ranna w nogę

—————————————————-

Ksawery Jaruzelski – zmarł 06.07.1930 r. na zapalenie opon mózgowych.
Kościół odremontowano w sierpniu 1930 r.

 

Wydarzenia miały miejsce 20 lutego 1930 roku a pismo „Głos” z 3 kwietnia 1930 roku (Łódź, rok VI, nr 92) na pierwszej stronie donosiło o interdykcie rzuconym przez kurię metropolitalna we Lwowie na parafię w Kaczanówce opisując podłoże buntu ks. Wojciecha Wróbla.

Wspomnienia mamy pana Jana Zygmunta:
Kaczanówka w 1936 r.  liczba mieszkańców – ok. 3600
“WRÓBLOWCY” – 90%
NIEZALEZNYCH – 5%
OBOĘTNYCH – 5%
Ks.Wróbel trzymał niby z ludem, ks.proboszcz trzymał z dworem.
Ks. Wróbel mówił: – Jak mnie nie puścicie to ja nie wyjadę.
Były wiece p. Burecka – krzycz! krzycz!       Nie damy!     Nie damy! 
Ks.Wróbel miał umiejętność poderwać ludzi do działania.
Ks.Wróbel powiedział podczas kazania: Kto nie da datku na dzwon to niech mu język kołkiem stanie. Tak rozbujał tę wioskę.
Dzwonią, dzwonią dzwonami, ludzie idą do kościoła (przepychanki trwały półtora tygodnia) W ostatni dzień ks.Wróbel kościół zamknął. Wewnątrz byli jego zwolennicy, odprawiał jedną mszę, drugą mszę, nieszpory a noc długa.
Rano, jeszcze ciemno było, ks. zrobił procesję.
Przy drzwiach dziekan zabrał monstrancję i po rewolucji.
Ludzie byli tak rozjuszeni, że do kościoła nie chodzili, postanowili nawet wybudować “swój” kościół.
Na Wielkanoc przyjechał zakonnik święcone święcić – “wróblowce” nie przyszli.
„Wróblowców” było około 50 osób bardzo zawziętych. Postanowili zbudować kościół nowy narodowy na Wielkim Błoniu ( przywieziono nawet kamienie na fundament).
Stryjek, zawzięty „wróblowiec” przychodził do mamy p. Jana Zygmunta.
Biskup przysłał księdza Tadeusza Załuczkowskiego, który powiedział, że nie przyjechał na stałe, tylko chwilowo i że pojedzie jak wróci ks. Wróbel i razem będziemy się starać. Za kwartał “wróblowce” przyszli do kościoła.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.