I Bobrzański Wieczór kresowych wspomnień

W roku 70. rocznicy przybycia do Bobrzan mieszkańcy tej miejscowości spotkali się, aby powspominać swoje strony ojczyste. Była to też okazja do poznania się z tymi, którym swoje losy zamknięte w fotografiach, wspomnieniach, piosenkach powierzają i pozwalają na ich publikację na stronie internetowej.

Premier było więcej pamiętnego 18 czerwca 2016 roku:

– Po raz pierwszy został zorganizowany Bobrzański Wieczór – mamy nadzieję cykliczna impreza w Bobrzanach poświęcona różnym interesującym ogół mieszkańców tematom. Wspomnienia kresowe krainy przodków i własnego dzieciństwa będą zapewne jeszcze się pojawiały, tym bardziej, że są wśród nas osoby, które na Kresach się urodziły i doskonale je pamiętają.

– Była to pierwsza wspólna impreza Pałacu w Chichach reprezentowanego przez właścicielkę panią Lenę Brudzińską oraz Radę Sołecką Bobrzan z panem sołtysem Mirosławem Ziętalem na czele.

– Zaśpiewał po raz pierwszy publicznie, na scenie zespół Kalina – Krystyna Ziętal, Stefania Sulik i Aneta Drewniak. Kierownictwo artystyczne objęła pani Lena Brudzińska, która przez kilka tygodni pracowała z zespołem nad repertuarem.

Mieszkańcy przekazali wiele pamiątkowych przedmiotów – jak ręcznie szyte buty, które posłużyły do dekoracji sceny w Wiejskiej Świetlicy w Bobrzanach.

DSC00790 scena gotowa(1) DSC00809 scenografia(1)

 

Spotkanie otworzyli zgodnie pani Lena Brudzińska z Pałacu w Chichach i pan Mirosław Ziętal, sołtys Bobrzan.

DSC00832 soltys Miroslaw Zietal i Lena Brudzinska otwarcie(1)

na spotkanie przybyli całymi rodzinami mieszkańcy wioski, okolic, zaproszeni goście. Rozpiętość wieku sięgała 90 lat.

P1120758(1). DSC01001 pan Nazarewicz z corka(1)

 

Krystyna Ziętal przygotowała prezentacje o dwóch miejscowościach, z których do Bobrzan przybyło najwięcej osób w 1946 roku. To Kaczanówka niedaleko Skałatu i Howiłów Wielki i Mały koło Trembowli, województwo tarnopolskie.

Prezentacje zawierały historyczne zdjęcia i współczesne z podróży sentymentalnych w rodzinne strony. Pokaz o Kaczanówce był przerwany na opowieść prowadzącej spotkanie Grażyny Lipskiej-Zaremba o obrazie św. Michała Archanioła, który parafianie z Kaczanówki po odprawieniu ostatniej mszy św. w kościele pod wezwaniem św. Michała Archanioła przywieźli na Ziemie Odzyskane. Znajduje się w kościele pod takim samym wezwaniem w Giebułtowie. Kościół parafialny w Chichach ma natomiast figurkę Dzieciątka Jezus z tego samego kościoła. Pani Maria Krzywiec, której prababcia Rozalia Miślińska przywiozła w 1946 roku tę figurę, opowiedziała o zwyczaju noszenia jej w procesjach przez dzieci przedkomunijne.

Chichy k.sw. Jana Chrzciciela figurka Dzieciatka Jezus m(1)

Prowadząca powiedziała też o odkryciu w trakcie sprzątania mini strychu nad kościołem przez członków Stowarzyszenia na Rzecz Ratowania Kościoła w Chichach różnych elementów starego wyposażenia kościoła parafialnego i biblioteki parafialnej. Książki opieczętowane były znakiem „Ex libris Petri Olender” czyli „Z książek Piotra Olender”. To proboszcz kościoła św. Jana Chrzciciela w Chichach pochodzący też z Kresów, z miejscowości Trościaniec Wielki.  Był proboszczem w 1976-1977 roku. Zmarł po trzecim zawale. Jak pisze ks. Anczarski: „Główne uroczystości pogrzebowe odbyły się 29 lipca 1977 r. w kościółku w Chichach. Mszę św. celebrował ks. biskup ordynariusz. Przyjechało wielu księży. Słowo Boże i mowę pożegnalną wygłosił ks. kanonik Stanisław Kusiak, kolega szkolny i trościaniecki Rodak”. Nazwisko Olender wskazuje, że są to potomkowie Holendrów sprowadzanych głównie w XVIII wieku do melioracji terenów zalewowych, bagien na Podolu. Z pewnością i o nim napiszemy wkrótce. Zaproszony na Bobrzański Wieczór ksiądz proboszcz Adam Brzdęk obiecał pomoc i udostępnienie materiałów z kronik parafialnych.

 

W spotkaniu nastąpił bardzo uroczysty moment. Do wszystkich zebranych skierował pismo pan Maciej Siwicki, historyk, nauczyciel, radny Rady Miejskiej w Szprotawie, regionalista. Nie mógł osobiście przybyć na Bobrzański wieczór, rodzinę reprezentowała jego babcia.

Maciej Siwicki skierował do zebranych następujące słowa:

 

                                                                                                          Bobrzany, 18.06.2016 r.

Szanowni Państwo,

Mieszkańcy Naszej Małej Ojczyzny,

 

Dzisiejsze spotkanie jest ważnym przedsięwzięciem dla społeczności Gminy Małomice. Inicjatywa ta zrodziła się z dojrzałości lokalnego środowiska i chęci ocalenia od zapomnienia dziedzictwa naszych przodków. To podczas takich spotkań na miarę złota, a może i bezcenne są fotografie, pożółkłe dokumenty czy relacje osób nam bliskich. Źródło historyczne wymaga komentarza, ale i chwili milczenia.

Z pewnością w trakcie tego popołudnia Państwa wspomnienia, refleksje mają silne oparcie w różnych źródłach – pamiątkach po rodzicach czy dziadkach. Warto „wyjść z domu” i podzielić się z innymi swoją historią. Przeszłość nie powinna być wyłącznie lakonicznym zapisem w książce, nie może odchodzić bezpowrotnie w ustach zmarłej osoby. Przeszłość upomina się od Państwa popularyzacji. Przypadająca w bieżącym roku 70. rocznica naszej obecności na tzw. Ziemiach Zachodnich i wielowiekowy bagaż wyniesiony z Kresów Wschodnich na pewno sprowokuje wszystkich do rozmowy, śmiechu i płaczu. Podkreślę raz jeszcze – przeszłość wymaga tego od nas, zegar biologiczny człowieka nigdy się nie cofnie…

Młodsze pokolenia powinny wiedzieć, gdzie leży Kaczanówka, jakie miejscowości tworzyły powiat Trembowla, dlaczego osoby tam mieszkające musiały po II wojnie światowej opuścić te tereny. Ważne są wspomnienia świadków – na szczęście są oni jeszcze wśród nas. Nie pozwólmy, aby wspomnienia te były znane pojedynczym osobom Amicorum omnia communia – u przyjaciół wszystko jest wspólne.

                                                                                              Maciej Siwicki

 

To jakże ważne i przemawiające do wszystkich przesłanie zostało wzmocnione przez recytację fragmentu Epilogu do „Pana Tadeusza” napisanego przez Adama Mickiewicza. Jakże słowa wieszcza pasowały do sytuacji!

Adam Mickiewicz „Pan Tadeusz”, Epilog

Jedyne szczęście, kto w szarej godzinie
Z kilku przyjaciół usiadł przy kominie,
Drzwi od Europy zamykał hałasów,
Wyrwał się z myślą ku szczęśliwym czasom
I dumał, myślił o swojej krainie…
 
Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,
W całej przeszłości i w całej przyszłości
Jedna już tylko jest kraina taka,
W której jest trochę szczęścia dla Polaka:
Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanie
Święty i czysty jak pierwsze kochanie,
Nie zaburzony błędów przypomnieniem,
Nie podkopany nadziei złudzeniem
Ani zmieniony wypadków strumieniem.
Gdziem rzadko płakał, a nigdy nie zgrzytał,
Te kraje rad bym myślami powitał:
Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecie
Biegł jak po łące, a znał tylko kwiecie
Miłe i piękne, jadowite rzucił,
Ku pożytecznym oka nie odwrócił.

Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny,
Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!
Jakże tam wszystko do nas należało!
Jak pomnim wszystko, co nas otaczało:
Od lipy, która koroną wspaniałą
Całej wsi dzieciom użyczała cienia,
Aż do każdego strumienia, kamienia,
Jak każdy kątek ziemi był znajomy
Aż po granicę, po sąsiadów domy!
I tak słowa poematu Adama Mickiewicza przyciągnęły słowa pieśni „Nasiona winogron” w tłumaczeniu Bułata Okudżawy. I choć przeniesiona z innej kultury to jakże gruzińska pieśń mówiła o tym samym:

„W bieli swej i czerwieni zaśpiewa wam zespół

I rozmarzysz się i powrócisz do dawnych dni

Więc o wszystkim zapomnij i usiądź tu z nami

Bo doprawdy, czyż warto inaczej na ziemi tej żyć.

 

 „Nasz dom tam, gdzie ojców naszych ziemia,

Nasz dom tam, gdzie ich mogiły,

Gdzie szumią dziadów naszych drzewa

I gdzie nas matki rodziły…”

 

Tu jest nasza ojczyzna i tutaj nasz dom rodzinny

Lecz pamięć o ziemiach przodków

I ich przeżyciach w pieśniach i wierszach zostawimy”.

 

Wyśpiewała ją nam Krystyna Ziętal.

 

herb Podola

Prowadząca wieczór przypomniała wszystkim położenie, krótką charakterystykę Podola, z którego przybyli do Bobrzan nowi mieszkańcy.

 

Usłyszeliśmy też fragmenty :”Pieśni V – O spustoszeniu Podola” napisanej przez Jana Kochanowskiego tuż po najeździe Tatarów w roku 1575 na ziemie podolskie.

 

Uwagę przybyłych na Bobrzański Wieczór przyciągały od wejścia na salę świetlicy pojawiające się co chwila atrakcyjne, pięknie ubrane trzy kobiety. To Krystyna Ziętal, Stefania Sulik i Aneta Drewniak. Wszyscy czekali na ich występ. To była wielka niespodzianka wieczoru. Wreszcie po momentach walki ze złośliwością rzeczy martwych czyli mikrofonami i kablami, panie stanęły na scenie. Popatrzcie sami! Energia i radość emanowały ze sceny. A po chwili zaśpiewały…

DSC00899 baner 3 KrysiaStefaniaAneta(1)

o sobie, o Bobrzanach, o wszystkich w wiosce i o każdym z osobna. Po prostu pieśń „Bobrzańskie wieczory”. Słowa napisała Krystyna Ziętal. To muzyczna wizytówka zespołu, który po raz pierwszy stanął przed swoimi sąsiadami, rodziną i zaśpiewał. I zauroczył wszystkich. Oto fragment utworu:

 

Po alei dębów idzie jasne słońce

Za horyzont schować się już chce

Ciągnie tuż za sobą, na obrusie nieba

Bladą plamę, co dziś śpiewać chce.

 

Ref:Dziś u nas wieczór bobrzański jest

       Wyjdź z domu i z nami zabaw się

       Pozwól by magia piosnki tej

       Objęła wszystkie zmysły twe.

 

Rozbudzamy serca, dźwiękami piosenek

Które zeszły się tu z wszystkich stron:

Polskie i łemkowskie, czasem ukraińskie

Z gór, znad morza i chachłackie też.

 

Ref:Kwiaty z tych naszych pięknych pól

        Niosą cudowny woni zdrój

        Kielich pochylą w stronę twą

        Uderzą w wielki, szczęścia gong.

 

Nie mogło zabraknąć wiersza o Kaczanówce, który choć napisany już po wojnie wiernie oddawał świat, który pozostawili na Wschodzie obecni mieszkańcy Bobrzan. Do Kaczanówki, Howiłowa Wielkiego i Howiłowa Małego (miejscowości na Kresach, z których najwięcej osób osiedliło się w Bobrzanach) nawiązywała kolejna pieśń „Pożegnanie z Kresami”, której słowa napisała Krystyna Ziętal wykorzystując fragmenty pieśni pożegnalnej Howiłowa Małego wyśpiewanej przez pana Jana Przysiężnego.

 

Tęsknotę w pieśni nieść

Ostry zapach gryki, miodu

Tam gdzie żyliśmy za młodu

Ta pamięć jest schowana gdzieś…

w sercach na  dnie.

 

Serce me płacze w głos

W zadumie, ciągle zamyślona

Ty ziemio krwią ojców skropiona

O tobie nigdy…nigdy nie zapomnę…nie!

 

Krystyna, Stefania i Aneta śpiewały kolejne pieśni wywołując pełną emocji reakcję zebranych.

Były znane utwory, ale nie zabrakło też piosenki śpiewanej w Bobrzanach w latach 1947-1950. Ją również możecie usłyszeć w wykonaniu pana Jana Przysiężnego. Melodia „Zabrałaś serce moje” jest znana, ale słowa są unikatowe, tylko bobrzańskie.

P1120711 Stefania z mama(1)

Były też specjalne dedykacje. Stefania zaprosiła na Bobrzański Wieczór swoją mamę, ubrała się w strój mający ponad sto lat i zaśpiewała  – tylko dla mamy „Tecze woda kałamutna” czyli „Tecze woda koło młyna” To piosenka łemkowska bo takie są korzenie rodziny Stefanii. Łemkowie również, oprócz kresowian trafili po wojnie na te ziemie. Rzewna i liryczna piosenka, z uczuciem i miłością wyśpiewana przez Stefanię podobała się wszystkim zebranym.

 

Była też specjalna dedykacja od Anety dla pana Jana Przysiężnego w postaci piosenki „Nese Hala wodu”.

 

 

Do udziału w pierwszym Bobrzańskim Wieczorze zaproszony został zespół „Małomiczanki”, który wykonał kilka popularnych piosenek. Panie śpiewają już od kilku lat na lokalnychP1120717 Malomiczanki(1)

przeglądach i imprezach. Nowy zespół z Bobrzan będzie miał trudne zadanie odnaleźć swoje miejsce na wokalnej scenie. W tych okolicach wszyscy śpiewają!

Życzymy trzem sympatycznym paniom licznych i udanych występów nie tylko na bobrzańskiej scenie. Swoją piosenkę – wizytówkę mają – to „Bobrzańskie Wieczory”, którą wszyscy gorąco oklaskiwali.

Prowadząca zmieniła trochę klimat wciągając zebranych do pamięciowej zgadywanki. To był taki niewinny test pamięci.

Na pierwszy ogień poszedł wisior wykonany z białych i czarnych koralików przywieziony przez prowadzącą. Odpowiedź z sali padła bardzo szybko: to gerdany – tradycyjna karpacka biżuteria ręcznie wykonywana od Łemkowszczyzny po Huculszczyznę, popularna i w innych regionach. 

gerdany(1)

 

Potem było odgadywanie znaczeń różnych kresowych określeń. Szybkie, często chóralne odpowiedzi świadczyły, że pamięć kresowej mowy jest wciąż żywa.

Ci, którzy już gwary nie znają mogli się dowiedzieć, że chabazie to chwasty, bodziak to oset, łopuch to łopian, podołek to zastępcza „siatka” zrobiona z fartucha lub koszuli a myszyginowaty to w tamtejszej mowie głupkowaty. Ostatni wyraz był chyba najtrudniejszy do przypomnienia sobie. Może dlatego, że pochodził od spolszczonego słowa w jidysz „meszuge” oznaczającego kogoś pomylonego, zwariowanego a czasem tylko zakręconego jak to dziś określamy. Wszyscy zdali egzamin doskonale.

Z zainteresowaniem słuchano też informacji o pochodzeniu nazwisk w swoich rodzinach.

W końcu przyszedł czas na poczęstunek, kawę i herbatę. To był też czas na wzajemne poznawanie się, pogawędki i przekomarzania.

Były dwie kulinarne niespodzianki.

Pani Stefania upiekła drożdżowe pierożki z serem, do których podano w miseczkach kwaśną śmietanę oraz przetarty przez praskę czosnek zalany ciepłą woda.

DSC00981 pierogi z serem smietana i czosnkiem(1)Maczało się te pierożki w wodzie z czosnkiem a potem w śmietanie i … znikały jak kamfora.

Drugą niespodzianką był piernik przywieziony przez prowadzącą spotkanie Grażynę, upieczony według kresowego przepisu mającego co najmniej 150 lat.

 

Piernik Kresowy

 

Nawet przepis na ciasto może być źródłem historii. Przed laty, gdy rozpoczynałam po studiach pracę w Warszawie dostałam list polecający od przyjaciółki mojej mamy pani Kazimiery Czaykowskiej pochodzącej spod Stanisławowa (która wyszła za mąż w 1939 roku za oficera WP zamordowanego wkrótce w Katyniu) do pani Haliny Korzyckiej mieszkającej w Warszawie. Obie panie pochodziły z Kresów. Opiekowałam się kilka lat panią Haliną i jeszcze jedną kresowianką – wiekową panią Amelią Szymankiewicz. Pani Halina czasami opowiadała o dawnym życiu na Kresach, o swojej siostrze, która była portretowana przez znanego artystę malarza i dramaturga Adama Bunscha, starszego brata pisarza Karola Bunscha. Żałuję, że przed laty nie zapisywałam historii życia pani Kazi, pani Meli i pani Haliny. Po pani Korzyckiej pozostała mi wspaniała pamiątka w postaci XIX. wiecznego złotego medalionu i dwa stare przepisy z jej rodzinnego domu: na chleb i na piernik. Łatwo obliczyć, że minimalnie mają one około 150 lat. Przepis na piernik przekazuję dalej, jako prezent dla Państwa. 

piernik kresowy(1)Składniki:

szklanka miodu,

szklanka śmietany,

4-5 jajek,

2 szklanki cukru (z łyżki można zrobić karmel),

goździki zmielone, gałka muszkatołowa, cynamon lub przyprawa do pierników,

pełna łyżeczka sody,

2,5 łyżki oliwy,

bakalie (orzechy, rodzynki, śliwki kalifornijskie, figi, skórka pomarańczowa, żurawina)

 

Wykonanie:

Przygotować bakalie: śliwki, figi i orzechy pokroić. Im więcej bakalii tym ciasto smaczniejsze. Ubić na sztywno pianę z białek dodając szklankę cukru. Pozostałe składniki dokładnie zmiksować, dodać 4 szklanki mąki i bakalie. Wymieszać a na końcu dodać pianę. Masą napełnić dwie długie blaszki długości 30 cm, wysokości 7 i szerokości 10 cm wyłożone papierem pergaminowym do pieczenia.

Wstawić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika. Piec około 1,5 godziny.

Piernik można upiec kilka tygodni wcześniej. Im dłużej leży tym bardziej pachnący.

 

W części nieoficjalnej spotkania udało się namówić pana Jana Przysiężnego na zaśpiewanie kilku nowych piosenek.

 

 

Wiele osób wyrażało nadzieję, na kolejne spotkania, czyli na kolejne „Bobrzańskie Wieczory”. Oby było ich jak najwięcej.

 

Zdjęcia w galerii są autorstwa pani Tatiany Fraszczyk i Grażyny Lipskiej-Zaremba.

 

Dodaj komentarz

Twój adres email nie będzie publikowany.